czwartek, 18 czerwca 2015

Rozdział 4

                                                    ***      Zapraszam do czytania !    ***
Tak jak myślałam. To Julka . Gdy tylko otworzyłam drzwi odrazu rzuciła się na mnie i przytulia mnie prawie mnie dusząc.
- Hejka, jak się czujesz , słońce ?
- Nie jesteś pierwsza osobą , która o to pyta , ale powiem ci , ze nawet dobrze jak na sytuacje
- Dobra to chodźmy do twojego pokoju , muszę ci coś powiedzieć
Tak ja mówiła , odrazu pociągnęła mnie na piętro.
- Czytałaś dzisiejszą gazetę ?!
- Nie , a po co ? Tata czyta na dole , tylko , ze to jest gazeta sportowa :)
 -hh , nie o to chodzi! One Direction może zniknąć , przestanie istnieć ! Rozumiesz ?!
- Nie za bardzo - westchnęłam
- Oh , ich główny manager wraz żona zginęli w wypadku samochodowym.
A teraz nie wiadomo kto zajmie się ich karierą , może jakiś pajac ?
- Niestety Julka , żaden pajac się nimi nie zajmie - uśmiechnęłam się delikatnie
 A ty skąd taka pewna ? - zapytała z lekkim oburzeniem
- Może ja zostanę ich managerem ? - rozmyślałam
- Mowie serio Pola.  Bez żartów . Kochana, może i jesteś bogata , ale żeby być ich managerem to musisz mieć doświadczenie, ot tak cie nie przyjmą.
-No racja ! Bo to ja ich przyjmę ! - zaczynało być zabawnie , czyli ona nie kojarzy faktów
- Pola nooo ! Bez żartów !
- Nie żartuje , Julka ! Chodzi o to , ze ich zmarłym managerem , jest mój wujek ten co zginał i ciocia ..- przerwałam , bo coś czuję , że niedługo miałabym łzy w oczach.
- O matko ! Przepraszam ! Czemu mi nic nie powiedziałaś , nie zaczynałabym tematu- spytała ze smutkiem i współczuciem.
-Sama mało wiedziałam -wczoraj się dowiedziałam - zakończyłam ten temat.
Julka była u mnie , aż do wieczora. Gadałyśmy na przyziemne tematy ,tj szkoła do której niedługo wrócę
Gdy tylko poszła wzięłam szybki prysznic i oddalam się krainie Morfeusza w moim ciepłym łóżeczku..

     Następnego dnia

Wstałam niezwykle wyspana . Przeciągnęłam się i z niezwykła jak na mnie starannością pościeliłam łóżko.Spojrzałam na budzik i sama sobie się dziwiłam , że wstałam na 10 minut przed jego dzwonieniem. Uśmiechnęłam się sama do siebie i podążyłam do garderoby w celu wybrania ciuchów na dziś. No tak dzisiaj poniedziałek .Pierwszy raz od wypadku cioci idę do szkoły.Złapałam granatową koszulę i czarną spódnicę  i poszłam do łazienki , aby odprężyć się pod prysznicem i ubrać w wybrany przeze mnie zestaw.

**** 20 minut later ****
Schodząc na dół zauważam elegancko ubranych rodziców. Mama szukała czegoś nerwowo , a tata przeglądał jakieś dokumenty.
- Cześć córciu ! - krzyknęła mama przebiegając koło mnie i biegnąc ku biblioteczce.
-Hej , co ty tu robisz tato o tej porze ? Przecież zazwyczaj jesteś w pracy.
- Może zapomniałaś o tym , ale dzisiaj jest sprawa w sądzie. Zaczyna się za godzinę. Just ( Justyna ) pospiesz się , bo się spóźnimy ! - tata nerwowo poganiał równie zdenerwowaną mamę

                       ~ 10 minut later ~

Rodzice przed chwilą wyszli , a ja sama umówiłam się z Julką za 15 minut. Za 5 dni zakończenie roku , a dzisiaj są po prostu przygotowania . Niedługo wakacje, a co z tym idzie przeprowadzka do Londynu. Z jednej strony nie chcę zostawiać rodziców tu w Warszawie , ale chcę zacząć wymarzone studia w Londynie
A po drugie wreszcie będę mogła codziennie widywać się z Kate .
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi .
' To pewnie Julia ' - pomyślałam i tak też się okazało.
- Wychodzimy już ?! - zapytała
- Tak , tak już  Tylko wezmę torebkę :)
Po chwili byłyśmy już na dworze , podążając ku szkole. Było słonecznie i meega ciepło . Z 30*C. Na szczęście nie ubrałam się jakoś grubo , bo tak to by się ze mnie lało .
- O matko ! Nie mogę uwierzyć , że za miesiąc wyjeżdżamy. Mam nadzieje, że będę mogła tu często wpadać. Jak ja wytrzymam bez domowej kuchni ?
- Po pierwsze ja dość dobrze gotuje , a po drugie coś czuje , że moja babcia będzie nas często zapraszać. A jak się nie zgodzimy to sama przyjedzie i u nas ugotuje.
- Hahahahahahahahahahahahahah.. Serio ?? .... - Julka nie mogła powstrzymać się od śmiechu.
- Serio , moja babcia tak nas kocha , że nie pozwoli nam ,, umrzeć z głodu ''- powiedziałam akcentując na umrzeć z głodu
Po chwili byłyśmy już w szkole . I pomyśleć , że dopiero co tutaj przyszłam i by łam zagubiona w tej wielkiej szkole.A teraz z niej odchodzę . Az trudno uwierzyć.
Z myśli wyrwała mnie pani Garecka - moja wychowawczyni.
- Ej ! Jeszcze nie wakacje kochana . Ja też bym już poszła z leżaczkiem na plaże , ale nie mogę :)
A tak apropos dostałyście się na te wymarzone studia ? - zapytała , a ja pokiwałam tylko twierdząco głową
- O matko ! Gratuluję ! Przekaż Julce , że jestem z was dumna - pisnęła z radości pani Ania .
Nasza wychowawczyni była bardzo miłą młodziutką nauczycielką. Miała max. 30 lat , nie miała męża ani dzieci , dlatego nas traktowała jak swoje.
Dzień minął bardzo przyjemnie, przez 4 h powtarzaliśmy swoje role , a potem wszyscy rozeszli się do swoich domów.

Przepraszam Was za moją nieobecność i dodawanie rozdziałów nieregularnie , ale teraz myślę że wszystko nareszcie jest OK. No może prawie wszystko. Dlatego niczego nie obiecuję, ale postaram się dodawać rozdziały chociaż raz w miesiącu.
Szacunek dla tych , którzy tu jeszcze zaglądają :)
Do następnego

Panna Domka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz